Showing posts with label motywacja. Show all posts
Showing posts with label motywacja. Show all posts

Monday, July 30, 2012

Brak motywacji...nie za szybko?

Za mną tydzień regeneracyjny, czyli krótkie, spokojne biegi, które mimo wszystko sprawiały mi trochę trudności...miałam wrażenie, że mam nogi z kamienia. Na sobotę mój plan przewidywał dystans 6 mil....którego nie przebiegłam i mam teraz takie wyrzuty sumienia, że szok, nie wiem co  z tym zrobić. Dzisiaj powinnam zacząć kolejny tydzień treningu i przebiec 5 mil, ale nie wiem czy mogę tak po prostu kontynuować trening...co z tymi sześcioma milami?

Dlaczego nie trenowałam w sobotę? Mam na to niewielkie usprawiedliwienie, ale zawsze ;)    Pracowałam - robiłam zdjęcia podczas niesamowitego widowiska, więc wiązało się to z ponad 3- godzinnym staniem w pełnym słońcu z ciężkim aparatem i łapaniu najlepszych momentów. Co więcej, było to wydarzenie sportowe...zresztą, sami zobaczcie. Wybrałam kilka lepszych zdjęć. Dzień uwieńczony był posiadówką u znajomych, pysznym grillem, pływaniem łódką i innymi przyjemnościami. Wróciłam do domu późną nocą, a w niedzielę miałam ochotę tylko i wyłącznie na pozostanie w klimatyzowanym wnętrzu więc zajęłam się przeglądem i obróbką zdjęć.
Czuję się zrelaksowana i zregenerowana, ale brak tych sześciu mil na liczniku dosłownie mnie dobija. Ponadto trochę spadła mi motywacja i raczej nie chodzi o moje chęci, ale raczej moje możliwości- zaczęłam w nie troszeczkę wątpić.

No dobra, dość tego użalania się nad sobą, zapraszam do oglądania zdjęć!

Lake Lotowana Water Ski Show, 28 lipca 2012.




 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 

Monday, July 16, 2012

Poranne bieganie, czyli jak z nocnej sowy przestawić się na tryb rannego ptaszka.

Na podstawie mojego ostatniego treningu, kiedy to znowu poniosłam porażkę i po pierwsze nie przebiegłam założonego dystansu, po drugie przez następne dwa dni czułam się jak z krzyża zdjęta i omal nie straciłam swojego zapału do trenowania, postanowiłam wytoczyć wojnę przeciwko mojej największej słabości- porannemu wstawaniu.
Może znajdę gdzieś taką prasowankę???

Odkąd pamiętam miałam z tym problem. Nawet kiedy miałam pięć lat, a mama nie mogła mnie dobudzić, jeszcze jak spałam wciągała mi na nogi rajstopy, żebyśmy zdążyły na czas do przedszkola. Przez całą karierę szkolną wystarczało mi standardowe pół godziny na zebranie się i wyjście z domu. Niewiele zmieniało sie przez lata, nawet dojazdy do pracy i na studia nie zmusiły mnie do wygospodarowania większej ilości czasu rano, wszystkie aktywności i obowiązki przesuwałam zawsze na pory popołudniowe i wieczorne. Kiedyś jeden niezwykły lekarz, patrząc na wyniki moich badań hormonalnych od razu stwierdził z przekonaniem, że mam problemy z porannym wstawaniem. Od tamtej pory na wszystkie zarzuty pod adresem mojego porannego lenistwa odpowiadałam tlumaczeniem, że to wszystko przez hormony.

Ale odkąd przeprowadziłam sie w region, w którym lato trwa znaczenie dłużej niż w Polsce, temperatury potrafią być naprawdę wysokie a powiętrze jest bardzo wilgotne i odkąd zaczęłam biegać, okazuje się, że moje tłumaczenia już na nic się nie zdają i muszę podjąć prawdziwą walkę z niewygodnym przyzwyczajeniem. Nie mogę biegać w południe, w porze lunchu, bo jest po prostu za gorąco a dodatkowo na długie dystanse nie wystarcza mi czasu. W każdą sobote mam zaplanowany długi bieg, któremu do tej pory podołałam tylko raz, następne dwa podjeścia w godzinach 10.00-12.00 były wielką pomyłką. Wieczorami teoretycznie jestem zajęta, czasem chciałabym po prostu wyjść z domu albo poleniuchować.
No i ostatni argument jest taki, że półmaraton, w którym chcę wystartować i każdy inny zorganizowany bieg, w którym mogłabym wziąć udział, zaczynają się w godzinach porannych. Po prostu muszę przyzywczaić się do porannego wstawania i kropka.

Moje dobre chęci pozowliły mi do tej pory wpaść na trop kilku artykułów, które mocno polecam śpiochom. Postaram sie zastosować do tych rad i zmienić plan mojego dnia. Za jakiś czas spróbuję też podsumować własne postępy w tym temacie. 


PS:
A kto pamięta łóko-toster z bajki o Jetsonach? :) To byłoby idealne rozwiązanie dla mnie!
 

Zbiór artykułów:

Friday, June 29, 2012

Dwa tygodnie przerwy

Dopiero co martwiłam się o to, że mój trening zaplanowałam ze zbyt dużym wyprzedzeniem, nie wiedziałam co robić z czasem czekając na datę rozpoczynającą mój dwunastotygodniowy trening do półmaratonu, a tymczasem padłam ofiarą okropnego wirusa, który znokautował mnie i odsunął od jakichkolwiek treningów na całe dwa tygodnie. Tydzień temu próbowałam przejść się na spacer trasą, którą normalnie biegam, ale po pokonaniu zaledwie kikuset metrów byłam zlana potem i nie dowierzałam, że moge być aż tak osłabiona. Do tego wszystkiego doszły wysokie temperatury (ponad 100 st. Farenheit'a) i osobliwa dieta...przez czas choroby zapałałam miłością do gofrów i zjadłam chyba przyczepę w różnych kombinacjach...dzisiaj na śniadanie z truskawkami i bitą śmietaną :) Czuję sie więc teraz lekko ociężała, chociaż wiem, że muszę już wziąć się w garść i zacząć biegać. Jeszcze w ten weekend mam dodatkowe zlecenie pracy, zajmie mi to cały dzień, póżniej niedzielny odpoczynek...no więc wszystko wskazuje na to, że mogę odłożyć trening do poniedziałku.

Motywacja na dzisiaj:

Nowa aplikacja Nike+ running.


Stęskniłam sie za bieganiem! Nie wierzę, że dotarłam wreszcie do tego punktu, w którym czuje, że musze wyjść i biec! Żadnego zmuszania się, po prostu potrzeba biegania. Wspaniałe uczucie!



Nie da się ukryć, że jestem fanką Nike :)