Monday, June 18, 2012

Pomysł na bieganie

Jeszcze trzy lata temu, kiedy cały mój dzień był podporządkowany pracy zawodowej oraz dojazdom z podwarszawskiej miejscowości do stolicy, cały mój plan treningowy opierał się na sprincie do pociągu, przepychankach w drodze do metra, trzymaniu się drążka w zapchanym autobusie i szybkim chodzie, żeby przekroczyc próg firmy szybciej niż mój szef. Takie dwie serie w ciągu dnia (dojazd do pracy oraz powrót), sprzyjały mojej figurze całkiem nieźle, ale nie czułam się w najlepszej kondycji fizycznej. Często pobolewały mnie plecy, a kiedy na dodatek musiałam przestać cała drogę, po powrocie do domu stać mnie było jedynie na kąpiel i lenistwo przed telewizorem lub przy książce. Latem sytuacja wyglądała nieco lepiej, bo prawie każdego wieczora jeździłam na przejążdżki rowerowe i po 20, czasem nawet 30 km czułam się wspaniale i wiedziałam, że zrobiłam coś pożytecznego dla swojego zdrowia. Od czasu do czasu zdobyłam sie na gimnastykę, którą uprawiałam oglądając ulubione seriale...łatwo więc sobie wyobrazić, z jaką starannością się jej oddawałam.

Stan mojej kondycji fizycznej znacznie się pogorszył, kiedy los pokierował moimi losami w dosyć zaskakujący sposób i zesłana zostałam do Stanów. Oczywiście, mówię to w żartobliwym tonie, póki co, okazuje się bowiem, że cała ta moja przeprowadzka zmienia moje życie na lepsze. W każdym razie w ciągu pierwszych miesięcy pobytu tutaj, pomimo tego, że unikałam typowego amerykańskiego jedzenia, moja waga nieco się podniosła. Nie miałam też prawa do pracy więc czekając na załatwienie wszystkich papierkowych formalności, siedziałam w domu. Nie posiadałam również prawa jazdy, więc tym bardziej nie miałam zbyt wielu atrakcji, czy okoliczności sprzyjających ruchowi. Szczerze zaczęłam się tym martwić, aż któregoś razu przestałam udawać, że nie widzę pieknego parku, przy którym mieszkam oraz zagorzałych biegaczy, którzy szybszym lub wolniejszym tempem mijali nasz dom. Postanowiłam zacząć biegać.

Trasę do biegania naprawdę mam w okolicy cudowną, bo prowadzi przez rezerwat przyrody i biegnąc jedyną wytypowaną do joggingu drogą mogę zrobić ok 3 mile (4.82 km). No i tak sobie biegałam, oczywiście za szybko, więc i siłą rzeczy nieregularnie, małymi odcinakami. Łatwo się zniechęcałam, a zimą to już wogóle zapomniałam o moim postanowieniu. Na szczęście pojawiły się nowe okoliczności, które ponownie skierowały mnie na właściwe tory- znalazłam pracę. Praca w amerykańskiej korporacji, wbrew pozorom, nie była aż tak dużym wyzwaniem, żebym nie mogła sobie poszukać nowego. Zaczęłam chodzić do firmowego "fitness center", które znajduje sie na tym samym piętrze, co moje biurko. Doceniłam wspaniały wynalazek w postaci przerwy na lunch i każde 45 minut wolnego czasu przeznaczałam na różnego rodzaju wysiłek na siłowni. Biegałam dużo na bieżni, jeździłam na rowerze stacjonarnym, korzystałam z "orbitreka", potem zaczęłam dodawać do tego kolejne ćwiczenia na pozostałym sprzęcie. Kiedy tylko zawitała ładniejsza pogoda, wychodziłam z biura i próbowałam biegać okolicznymi uliczkami. W tej chwili w ciągu 45 minut jestem w stanie szybko przebrać się w swój sportowy strój, wykonać solidny trening siłowy lub przebiec ok. 3 mil, wziąć prysznic i wrócić do pracy na czas. Niedy wcześniej nie czułam się tak zorganizowana w zakresie dbania o kondycję. Wśród moich amerykańskich kolegów widzę dosyć wyraźny podział, są ludzie, którzy kompletnie nie przejmują się swoją wagą ani kondycją oraz tacy, którzy są bardzo wysportowani i nie zaniedbują swojej treningowej rutyny. Często organizowane są w celach charytatywnych róznego rodzaju biegi, z reguły na 5 lub 10 km. Do tej pory nie brałam udziału w żadnym tego typu wydarzeniu, a to głównie dlatego, że te zawody organizowane są w niedzielę rano, a ja się nie nadaje póki co do porannego biegania, tym bardziej w niedzielę-dzień, w którym od lat nie potrafię wstać wcześniej niż o 9.00...Swoją drogą, muszę na tym wreszcie popracować.

Pewnie pozostawałabym przy tych swoich spokojnych treningach, gdyby nie fakt, że kilka tygodni temu poczułam, jakby zabrakło mi jakiegoś celu w życiu, chodzi mi o coś do czego mogłabym dążyć, coś co mnie będzie motywowało do działania. Dosłownie tydzień później pojawiła się opcja dołączenia do grupy osób z pracy, którzy zamierzają wystartowac w tegorocznym półmaratonie w Kansas City. Pomyślałam- jak nie teraz to kiedy, muszę to zrobić! Decyzja ta pokryła sie mniej więcej z moimi urodzinami, na które mój wspaniały mąż podarował mi niesamowity prezent w postaci zestawu sportowego, godnego prawdziwego wyczynowca! Dostałam buty do biegania, etui naramienne na mojego iPhona , szorty i koszulkę a do tego wszystkiego torbę, w której to wszystko moge wozić do pracy. Dzisiaj wiem, że przebiegnę ten półmaraton, chcę to jednak zrobić z klasą i nie wyzionąć ducha na mecie, chcę mieć dobry czas, a w czasie kiedy będę się do tego wydarzenia przygotowywać, chce wyrobić u siebie zdrowe nawyki treningowe i wzbogacić swoją wiedzę o teorie, którą troche do tej pory zaniedbywałam.

Bloga zakładam po to, żeby dodatkowo motywować się do działania. Będę się na nim dzielić tym, co sprawia mi trudność, a co radość. Pewnie zacznę odnotowywać tutaj swoje wyniki czasowe i dystansowe. Zamierzam też stworzyć taką prywatną mała bazę wiedzy dotyczącej biegania i zdrowego trybu życia, więc dużo będzie linków do ciekawych stron zarówno w języku angielskim jak i oczywiście polskim. Własnie wpadłam na pomysł stworzenia playlisty dostosowanej do mojego gustu muzycznego, tak, żeby półmaraton przebiec przy wyborowym akompaniamencie.

4 comments:

  1. Blog bardzo fajnie motywuje! A uczestniczenie w całym tym biegowo-blogerskim światku tym bardziej. Zawsze można liczyć na dobre słowo, pociechę i motywację ze strony odwiedzających. Powodzenia w pisaniu blogu!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dzięki Kuba za odwiedziny i komentarz! Czuję się zaszczycona :)

      Delete
  2. Ja też zaczęłam pisać bloga by się bardziej zmotywować do biegania :) To faktycznie działa. Zbieranie mil lib kilometrów na Dailymile również (zapraszam do znajomych). Ale chyba najbardziej motywuje konkretny cel, wiec dobrze, ze planujesz ten półmaraton. Ja planuje bieg na 10 km na razie. A potem się zobaczy :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziekuje za zaproszenie! Ja chyba tez musze wziac udzial w jakims biegu na 10 km zanim pobiegne w tym polmaratonie. Oczywiscie oczami wyobrazni widze juz siebie w pelnym maratonie za jakis czas ;)

      Delete