Friday, October 19, 2012

To już jutro!


 

Do mojego pierwszego oficjalnego półmaratonu zostały 22 godziny! Naprawdę trudno mi w to uwierzyć, czas przygotowań zleciał bardzo szybko, ostatnie miesiące wniosły ogromne zmiany w moim życiu i tak naprawdę nigdy nie byłam w lepszej formie niż teraz, a jednak...nie czuję się super gotowa. Ostatnie tygodnie to nie tylko regularne treningi...tak naprawde treningi biegowe zaniedbałam na korzyść zajęć z fitnessu i kettle box i po krótkiej przerwie okazało się, że biegam wolniej niż dotychczas. Marzenia o debiucie z czasem niższym niż 2h muszę raczej pożegnać. Nie wiem do końca czy to ja naprawdę tak zwolniłam, bo przez ostatnie półtora miesiąca pracowałam nad innymi grupami mięśni, czy to może wspaniała aplikacja Nike Plus Running zaczęła odmierzać moje mile w inny sposób po ostatniej aktualizacji? Do tego doszedł jeszcze nawał pracy w pracy i dodatkowe zajęcie w postaci opieki nad nowonarodzonymi szczeniakami rasy boxer, które przyszły na świat 22 września. Stres, brak snu i dzisiaj trochę drżę na myśl o jutrejszym biegu. Pocieszam się, że atmosfera tak dużego zorganizowanego biegu i dobra pogoda będą mi sprzyjać, ale jak będzie- zobaczymy.

Dla zainteresowanych podaję link do oficjalnej strony organizatora:
http://www.waddellandreedkansascitymarathon.org/index.php


Trzymajcie kciuki!

Friday, September 28, 2012

Hiperaktywny miesiąc


Dawno mnie tutaj nie było, ale wracam ze zdwojoną energią i krótką relacją z ostatniego miesiąca, który był super intensywny i chyba przełomowy.

Zacznę od tego, że w ostatnim poście zadawałam sobie pytanie, co zrobić z wygranym karnetem na zajęcia z fitness i kettle box. Nie byłam pewna czy wykorzystać go teraz, jak to będzie współgrało z moim treningiem przygotowującym do półmaratonu. Ponieważ nikt mi nie podpowiedział co robić, zadecydowała ciekawość. Poza tym, mój 12-tygodniowy trening i tak dobiegał końca, a podczas jednego z ostatnich wybiegań pokonałam wymażony dystans półmaratonu, pomyślałam, że idę na żywioł, a dodatkowe treningi siłowe mogą mi tylko pomóc, a nie zaszkodzić.
 
To był NIESAMOWITY miesiąc. Do tej pory myślałam, że jestem w niezłej formie, ale zajęcia sportowe w Fig Fitness utarły mi nosa. W pierwszym tygodniu nie poradziłabym sobie bez proszków przeciwbólowych, ledwo powłóczyłam nogami i rękoma, a ból, o ironio, mijał dopiero podczas następnego treningu. W drugim tygodniu czułam już wyraźnie endorfiny, które buzowały we mnie po każdych zajęciach i z niecierpliwością czekałam na następny dzień i kolejne wyzwanie. Trochę zaszalałam w tym miesiącu i chodziłam tak często jak mogłam. Dzisiaj o 5 rano zaliczyłam piętnastą i ostatnią godzinę treningu w tym miesiącu.
Co się zmieniło?

Po pierwsze- jestem zdecydowanie silniejsza, a te rzeczy, które w pierwszym tygodniu sprawiały mi problem, w tej chwili cały czas nie należą może do przyjemnych, ale wykonuję wszystkie powtórzenia w każdej serii. Ostatnio nawet z większym obciążeniem.
Po drugie-czuję się tak umięśniona, jak nigdy dotąd, a to dopiero początek! Uwielbiam to wspaniałe uczucie twardych jak skała mieśni nóg i zarysowujące się mięśnie górne brzucha, nie ukrywam, że praca dla takich efektów ma dla mnie sens. I ramiona - wreszcie zaczynam wyglądać jak atleta ;)
 


Wpływ na bieganie?

Przede wszystkim przyznam się, że biegałam bardzo mało w tym miesiącu, bo nie miałam po prostu na to czasu, ale podczas kilku treningów biegowych, które zaliczyłam, moje tempo było lepsze, a ja czułam się bardzo komfortowo z każdą milą.
 
Certyfikat wygrałam na miesiąc nielimitowanych zajęć. Już po dwóch tygodniach wiedziałam, że zostaję. W poniedziałek zaczynam kolejny miesiąc w Fig Fitness i zamierzam jakoś to połączyć z treningami biegowymi.

Do półmaratonu zostały trzy tygodnie i ta kwestia mnie już więcej nie stresuje. Czuję się przygotowana jak nigdy wcześniej. Czuję, że całe moje życie obrało wreszcie kierunek, w którym chcę podążać. Wysiłek sportowy sprawia, że czuję się świetnie, mam więcej sił, mnóstwo energii, no i mieszczę się w najciaśniejsze jeansy, które miałam w swojej szafie, ba! Mogę w nie nawet wkasać góralski sweter i jedyne co będzie mnie uwierało to owcza wełna.

Keep pushing, Guys! :)


Tuesday, August 28, 2012

Sportowy weekend. Przerwa w treningu. Dylemat.

Poprzedni tydzień miał by tygodniem regeneracyjnym i jeśli chodzi o bieganie takim właśnie był. Nie tylko dystanse były niewielkie - dwóch z nich w ogóle nie zrobiłam. No, ale po kolei.
Firma, dla której pracuję organizowała coroczny piknik z wieloma atrakcjami. Ja zostałam zaproszona do udziału w turnieju plażowej piłki siatkowej, więc bez wahania się na to zgodziłam i z równie wielkim entuzjazmem uznałam, że spotkanie w ramach naszej drużyny, na dzień przed turniejem będzie świetną rozgrzewką. W piłke siatkową ostatni raz grałam...w liceum, czyli wieki temu! No, ale skoro potrafię już tak dużo przebiec i regularnie trenuję od ponad roku nie wydawało mi się, że taki turniej może mnie w jaki kolwiek sposób przeciążyć. Jakże się pomyliłam. Skakanie za piłką po piasku okazało sie bardzo wyczerpujące i już po piątkowej próbie czułam się jak z krzyża zdjęta i zrezygnowałam z biegania. W sobotę był turniej i okazało się, że naszej drużynie idzie bardzo dobrze. Rozegraliśmy siedem setów i zdobyliśmy pierwsze miejsce. Byłam z siebie bardzo zadowolona, pomimo tego, że:
Cenne trofeum :)
- stłukłam sobie palec już w pierwszym secie
- bolały mnie strasznie plecy
- wpadłam na koleżankę i ta do dzisiaj musi nosić mocniejszy makijaż, bo podbiłam jej oko


Od niedzieli jestem tak obolała, że ledwie wstaje z łóżka. Wiem, że to brzmi strasznie, ale pomyślałam, że się po prostu do tego tutaj przyznam. Bolą mnie plecy, łydki, pośladki, nawet łokcie. Ta gra poruszyła takimi częściami mojego ciała, o których ja chyba nawet nie wiedziałam. Wczoraj znowu ominęłam bieganie, ale dzisiaj nie będę miała dla siebie litości, idę biegać i basta. A potem porządne rozciąganie. Póki co to tylko słowa, po powrocie z pracy do domu MUSZĄ obrócić się w czyn.



Dylemat.

Na pikiniku organizowano loterię, w której byłam jednym ze szczęśliwych wygranych. Wygrałam między innymi karnet do klubu fitness na miesiąc nielimitowanych lekcji, przy czym zajęcia odbywają się tam dwa razy dziennie o 5 rano i o 5 po południu. To właściwie taki trening w którym połączono wiele elementów: ćwiczenia kardio, wzmacniające, siłowe i kick boxing. Brzmi super, ale podobno dają w kość. I teraz nie bardzo wiem co robić, wykorzystać ten certyfikat przed półmaratonem czy po? Każda rada będzie mile widziana. W tej chwili mój trening przewiduje ćwiczenia siłowe i wykonuję je we własnym tempie, ale wydaje mi się, że jak się zaangażuję w zorganizowane zajęcia po prostu fizycznie nie dam rady, albo mój wynik na półmaratonie będzie dużo gorszy. A tutaj link do strony Fig Fitness Na ich stronie na Facebook można znaleźć kilka filmików z treningów, jeśli ktoś jest zainteresowany ;)
 
A tutaj w środku to jestem ja ;)
 

Monday, August 20, 2012

Wreszcie tydzień regeneracyjny!

Nie opisuję na bieżąco przebiegu mojego treningu, ale ostatnimi długimi wybieganiami muszę się wreszcie pochwalić. Za mną udane trzy tygodnie. Nie ominęłam żadnego biegu, a dystanse robiłam na spokojnie, lekko je nawet przekraczając. Odwiedzałam też siłownię i generalnie stan mojej motywacji utrzymywał się na wysokim poziomie.

Tak wyglądał plan na ostatnie trzy tygodnie:



A tutaj wyniki:


Tydzień piąty


Tydzień szósty. Biegalam w terenie, nie na biezni...zapomnialam zmienic ustawienia :(


Tydzień siódmy


Pewnie niektórzy zastanawiają się dlaczego nie trzymałam się planu i w tygodniu, kiedy powinnam przebiec 9,5 mili, przebiegłam 11. Otóż postanowiłam zmienić trasę biegów, przejść zupełnie na drugą stroną głównej ulicy w mieście i poznać tamtejsze osiedla domków jednorodzinnych. Uwielbiam biegać takimi ulicami, mogę napatrzeć się na te słodkie amerykańskie domki, skoszone trawniczki, niesamowite samochody. Nie ganiają mnie też żadne psy, ba, nawet żaden nie szczeknie! Bardzo miło. Tylko uliczki są tak kręte, pozaginane, a domki tak podobne momentami, że po prostu się tam zgubiłam. Tydzień temu i w tę sobotę również. Zawsze uważałam, że mam dobrą orientację  w terenie, ale chyba z wysiłku zdolność ta nie została przeze mnie wykorzystana.
Poniżej macie mapkę tego osiedla, nie wiem, może  nie wygląda jak labirynt, ale ja naprawdę do tej pory nie bardzo wiem którędy biegłam. Nie wpadłam też na genialny pomysł, żeby spojrzeć na niebo i kierować się Słońcem. Nic straconego, w końcu uczymy się na błędach, tak?


Najważniejszy jest jednak fakt, że udało mi się zrobić tydzień temu 11 mil, czułam się dokonale i miałam niezły czas. Jestem po prostu z siebie dumna, że trzymam się całego tego planu. Szczerze mówiąc, chyba nigdy nie byłam tak w nic zaangażowana jak w ten projekt półmaratonu. Na pewno w nic, co by dotyczyło sportu ;)

Ten tydzień jest tygodniem regeneracyjnym. Trzy razy do przebiegnięcia 3 mile ( zaokrąglam je do 3.11 tj. 5 km) a w sobotę tylko 7,5 mili. Pestka ;)

Chyba skoncentruję się w tym tygodniu na rozciąganiu i trochę muszę oczyścić organizm ze wszystkich "dobrych" rzeczy, które wczoraj zjadłam. Czeka mnie w związku z tym trochę wysiłku i samodyscypliny, ale nie żałuję nawet jednego kęsa ;)


PS: A dzisiaj rano po zalogowaniu się na http://nikeplus.nike czekała mnie miła niespodzianka:





Tuesday, August 7, 2012

Walka z czasem

Dzisiaj tylko kilka słów na temat moich zmagań z czasem podczas treningów. Zauważyłam dziwną dla mnie prawidłowość, że w momencie kiedy wydaje mi się, że biegnę całkiem szybko, mój czas jest gorszy niż wtedy kiedy wydaje mi się, że poruszam się powolnym truchtem. Ostatnio w moim planie treningowy wydłużają się dystanse i jestem dosyć zmęczona, ale czy to aby na pewno jest przyczyną, że niekiedy dystans jednej mili dłuży mi się w nieskończoność? Dodam tylko, że to nie jest tak, że biegnę wtedy na pół pochylona z wywieszonym językiem. Po prostu biegnę sobie wyprostowana, słucham muzyki, jest przyjemnie, śmiało odrywam nogi od asfaltu, mam wrażenie, że wyglądam jak gepard ;) a za chwile słyszę przyjemny damski głos z aplikacji Nike + Running, że mój czas wynosi 9.40 min na milę. A kiedy drobnym truchtem zaczynam swoje sobotnie wybieganie, ostrożnie żeby starczyło mi sił na cały dystans, mój czas to 8.30 lub 8.50 mili na minutę.

No i wczoraj przeszłam samą siebie. Wyszłam wieczorem przebiec planowe 4 mile, oczywiście kosztowało mnie to naprawdę dużo wysiłku i samodyscypliny, żeby po intensywnym dniu wyjść na trening, ale zrobiłam to...no i nie było tak źle, wręcz przeciwnie. Po czym wpadłam w pętlę czasową i nie wiem co się zaczęło ze mną dziać. Robiłam kółka wokół parku, po osiedlu i najpierw słyszę 9.30 minut na milę, po drugiej mili 9.40....już wtedy wydało mi sie to dziwne. Potem pobiegłam w inną strone i naprawde czułam się jak dziewczyna z reklamy :) Ale biegne i biegnę i biegnę...i biegnę i czekam na tą trzecią milę, a tu nic. Pomyślałam, że pani z aplikacji się nie odezwała albo, że nie usłyszałam i że prawie już jestem u celu. W końcu nie wytrzymałam i patrze na tę całą aplikację a tu dopiero 3 mile! Pomyślałam sobie, że to jakiś żart i chciałam nadrobić swój czas i przynajmniej wydawało mi się, że przyspieszyłam. No i zgadnijcie co...ukończyłam swój dystans w 47.05 min, średni czas 11.41 min/milę. Byłam w szoku, cały czas jestem...moje ostatnie 6 mil przebiegłam w 53.38 min, więc nie pomyślałabym, że mogę aż tak bardzo zwolnić tempo.

Gapiłam się na tę aplikację z niedowierzaniem i na dodatek nie spojrzałam na zegarek jak wychodziłam z domu... więc nie wiem, czy coś się "zacięło" czy naprawdę miałam taki kiepski wynik.

Musze zaopatrzyć się w zegarek sportowy, bo zaczynam się obawiać, że moje pomiary z aplikacją Nike + Running są niewiarygodne...

Po tym wszystkim, o godzinie 22.00 byłam tak przybita, że zakasałam rękawy i zagniotłam i  ugotowałam gar klusek śląskich...będą dzisiaj na obiad :)

Mam nadzieję, że to jednak nie jest tak...

...ani tak :)



Monday, July 30, 2012

Brak motywacji...nie za szybko?

Za mną tydzień regeneracyjny, czyli krótkie, spokojne biegi, które mimo wszystko sprawiały mi trochę trudności...miałam wrażenie, że mam nogi z kamienia. Na sobotę mój plan przewidywał dystans 6 mil....którego nie przebiegłam i mam teraz takie wyrzuty sumienia, że szok, nie wiem co  z tym zrobić. Dzisiaj powinnam zacząć kolejny tydzień treningu i przebiec 5 mil, ale nie wiem czy mogę tak po prostu kontynuować trening...co z tymi sześcioma milami?

Dlaczego nie trenowałam w sobotę? Mam na to niewielkie usprawiedliwienie, ale zawsze ;)    Pracowałam - robiłam zdjęcia podczas niesamowitego widowiska, więc wiązało się to z ponad 3- godzinnym staniem w pełnym słońcu z ciężkim aparatem i łapaniu najlepszych momentów. Co więcej, było to wydarzenie sportowe...zresztą, sami zobaczcie. Wybrałam kilka lepszych zdjęć. Dzień uwieńczony był posiadówką u znajomych, pysznym grillem, pływaniem łódką i innymi przyjemnościami. Wróciłam do domu późną nocą, a w niedzielę miałam ochotę tylko i wyłącznie na pozostanie w klimatyzowanym wnętrzu więc zajęłam się przeglądem i obróbką zdjęć.
Czuję się zrelaksowana i zregenerowana, ale brak tych sześciu mil na liczniku dosłownie mnie dobija. Ponadto trochę spadła mi motywacja i raczej nie chodzi o moje chęci, ale raczej moje możliwości- zaczęłam w nie troszeczkę wątpić.

No dobra, dość tego użalania się nad sobą, zapraszam do oglądania zdjęć!

Lake Lotowana Water Ski Show, 28 lipca 2012.




 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 

Tuesday, July 24, 2012

Bezpieczeństwo podczas treningu

Ostatnie tygodnie w Kansas City stoją pod znakiem wielkich upałów. Temperatury przekraczają 40 stopni Celsjusza, powietrze jest bardzo wilgotne i wychodząc na dwór odnoszę wrażenie, że moje marzenie o prywatnej saunie właśnie zostało zrealizowane...jak to mówią: be careful what you wish for! Ze względu na pogodę oraz z uwagi na dłuższe dystanse nie biegam ostatnio w czasie przerwy na obiad (12.00-12.45), a ponieważ dopiero wytoczyłam działa przeciwko porannemu lenistwu (>>kliknij tutaj) i póki co nie idzie mi to najlepiej, biegam wieczorami. Moja ulubiona i łatwo dostępna dla mnie trasa prowadzi przez mały rezerwat przyrody, do którego bramy zamykane są około godziny ósmej wieczorem. Wtedy do parku nie może już wjechać żaden samochód, za to sporo w nim biegaczy i spacerowiczów, ewentualnie rowerzystów. Przez rezerwat prowadzi jedna główna, asfaltowa droga i jeden ze szlaków udostępniony jest do biegania. Jest to bardzo ładna ścieżka, sporo na niej górek, pagórków, mój ulubiony staw, można wpaść na zaciekawionego indyka, potknąć się o żółwia a nawet stanąć twarzą w twarz z sarną lub jelonkiem. Wszystko to wygląda bajecznie i powinno sprzyjać cudownym, relaksującym treningom, ale...od jakiegoś czasu, moją świadomość jakby otworzyła się na możliwe niebezpieczeństwa i nie czuję się już tak pewnie przemierzając moje szlaki samotnie przy zachodzącym słońcu.
  
Postanowiłam podsumować potencjalne zagrożenia/niebezpieczeństwa, które czyhają na drodze każdego biegacza, bez względu na płeć i wiek, oraz spróbować sporządzić mały podszepnik na temat tego jak się przed tymi zagrożeniami uchronić.





1. Na chwilę przed treningiem.
Upewnij sie, że jesteś gotowy do biegu, że dobrze zawiązałeś sznurówki i nie grozi Ci upadek, że zaplanowałeś swoją trasę i poinformowałeś bliską Ci osobę o tym, gdzie będziesz biegał, ile mniej więcej czasu Ci to zajmie. Jeśli nie miałeś okazji nikogo poinformować zostaw wiadomość na kartce papieru lub wiadomość głosową w telefonie.

2. Rozsądne bieganie
Podstawowe zasady raczej każdy zna, ale warto o tym wspomnieć. Jeśli nie biegniesz leśną ścieżką, polną drogą czy wzdłuż plaży, pamiętaj o tym, żeby biec stroną jezdni przeciwną do tej, która odpowiada kierunkowi ruchu. Powinieneś widzieć nadjeżdzające samochody. Miej oczy szeroko otwarte, uważaj na nierówne nawierzchnie, wystające gałęzie, kamienie itp.

3. Bądź widoczny.
Bez względu na porę dnia, warto zadbać o to, aby być łatwo widocznym dla kierowców. Zakładaj białe lub jaskrawe koszulki. Wieczorami i wczesnym rankiem, powinieneś upewnić się, że Twój strój posiada jakiekolwiek odblaskowe elementy. Obszerny artykuł na temat tego, jak pozostać widocznym na drodze i nie dać się ciemnościa znajedziesz tu >> kliknij

4. Nie biegaj sam.
Zwłaszcza kiedy chcesz/musisz biegać o zmroku postaraj sie o partnera do biegania. Bez względu na to jak pewnie się czujesz biegając samotnie, pamiętaj, że w grupie jest zawsze bezpieczniej. Jeśli nie masz nikogo kto mógłby Ci towarzyszyć, może rozejrzyj się za jakąś grupą biegaczy, których spotykasz czasem na drodze i dołącz do nich. Poza bezpieczeństwem zapewnisz sobie też dodatkową motywację!

5. Miej oczy i uszy szeroko otwarte.
Zapewne dla większości biegaczy słuchawki w uszach i ulubiona muzyka to dodatkowa przyjemność w trakcie treningu, której nie potrafią sobie odmówić. Nie mniej jednak, warto sobie uzmysłowić, że towarzysząca nam muzyka skutecznie może zakłócić dźwięki zbliżającego się zagrożenia. Możemy nie usłyszeć nadjeżdżającego samochodu, bezpańskiego psa szczerzącego kły na nasze zgrabne łydki czy też kogoś, kto ma wobec nas złe zamiary. Ja ufam swojej intuicji w tej kwestii i kiedy faktycznie widzę, że biegnę przez park sama i nie spotkałam żadnej żywej duszy na mojej drodze, wyjmuje słuchawki z uszu, albo przyciszam muzykę na tyle, by móc równocześnie słyszeć co się wokół mnie dzieje.

6. Bądź świadomy.
Im bardziej jesteś świadomy tego, co sie wokół Ciebie dzieje, tym mniejsze jest prawdopodobieństwo, że coś Ci sie może przytrafić. Myśl o możliwych drogach ucieczki, w przypadku, gdyby spotkała Cie nieprzyjemna konfrontacja z zagrożeniem. Zorientuj się, dokąd mógłbyś uciec, czy w okolicy znajduje się jakiś sklep, stacja benzynowa czy inne miejsce, w którym możesz uzyskać pomoc. Omijaj ciemne miejsca i krzaczaste okolice szerokim łukiem.

7. Zmieniaj czas i trasę biegu.
Miej świadomość, że ktoś może zauważyć, że biegasz zawsze o stałej porze i tą samą trasą. Zerwanie ze schematem, może uchronić Cię od potencjalnego niebezpieczeństwa

8. Zaufaj swojemu instynktowi.
Jesli czujesz, że czyjaś obecność na Twojej trasie może okazać sie dla Ciebie niebezpieczna, nie podoba Ci się, że po raz kolejny mija Cię ten sam samochód, zareaguj- zmień trasę biegu, spróbuj zapamiętac numer auta, przerwij trening. Twoje bezpieczeństwo jest najważniejsze.

9. Konfrontacja z niebezpieczeństwem.
Jeśli dojdzie do sytuacji, w której ktoś zaczepi Cię na swojej drodze, nie panikuj. Jeśli to możliwe nie reaguj na zaczepkę, biegnij dalej, jeśli czujesz, że musisz odpowiedzieć, zrób to nie przerywając ruchu. Nie biegnij w kierunku jeszcze bardziej odizolowanym.
Kiedy zostaniesz zaatakowany, zachowaj spokój na ile to możliwe. Nie okazuj strachu, to może jeszcze bardziej zwiększyć czyjąś agresję.Spróbuj jak najlepiej zapamietać napastnika, szczegóły jego wyglądu. Mów do niego i szukaj możliwość ucieczki.

Co warto mieć przy sobie w czasie biegu:

  • Dokument tożsamości
  • Telefon
  • Drobne pieniądze na wypadek, gdybyś nie miał przy sobie telefonu i chciał zadzwonić z automatu, lub gdybyś miał wypadek i musiał skorzystać z taksówki, kupić coś do picia albo jakiś opatrunek.

Na koniec polecam artykuł dotyczący tego, jak radzić sobie w przypadku kiedy zaatakuje nas pies:
"PANIE! WEŹ PAN TO BYDLE!" – czyli jak reagować na agresywnego psa

Korzystałam z artykułów:
How to run safely outside
Stay safe while running

Zapraszam do dyskusji. Może ktoś ma jakieś cenne doświadczenie, którym chciałby sie podzielić, albo dodatkowe rady, których tutaj nie ujełam.

Friday, July 20, 2012

Rozgrzewka przed sobotnim treningiem

Jutro moje kolejne starcie z dłuższym dystansem, trzymajcie za mnie kciuki. Mam trzy postanowienia: wstać rano, biec wolno, przebiec całą trasę ;) ( 7,5 mili)

A to najświeższy hit z Youtube, który dodał mi mnóstwo energii i zapału. Jutrzejszy bieg, właśnie tak mam zamiar zacząć :)


Co za dziewczyna! Wow!

Udanego weekendu!

Monday, July 16, 2012

Poranne bieganie, czyli jak z nocnej sowy przestawić się na tryb rannego ptaszka.

Na podstawie mojego ostatniego treningu, kiedy to znowu poniosłam porażkę i po pierwsze nie przebiegłam założonego dystansu, po drugie przez następne dwa dni czułam się jak z krzyża zdjęta i omal nie straciłam swojego zapału do trenowania, postanowiłam wytoczyć wojnę przeciwko mojej największej słabości- porannemu wstawaniu.
Może znajdę gdzieś taką prasowankę???

Odkąd pamiętam miałam z tym problem. Nawet kiedy miałam pięć lat, a mama nie mogła mnie dobudzić, jeszcze jak spałam wciągała mi na nogi rajstopy, żebyśmy zdążyły na czas do przedszkola. Przez całą karierę szkolną wystarczało mi standardowe pół godziny na zebranie się i wyjście z domu. Niewiele zmieniało sie przez lata, nawet dojazdy do pracy i na studia nie zmusiły mnie do wygospodarowania większej ilości czasu rano, wszystkie aktywności i obowiązki przesuwałam zawsze na pory popołudniowe i wieczorne. Kiedyś jeden niezwykły lekarz, patrząc na wyniki moich badań hormonalnych od razu stwierdził z przekonaniem, że mam problemy z porannym wstawaniem. Od tamtej pory na wszystkie zarzuty pod adresem mojego porannego lenistwa odpowiadałam tlumaczeniem, że to wszystko przez hormony.

Ale odkąd przeprowadziłam sie w region, w którym lato trwa znaczenie dłużej niż w Polsce, temperatury potrafią być naprawdę wysokie a powiętrze jest bardzo wilgotne i odkąd zaczęłam biegać, okazuje się, że moje tłumaczenia już na nic się nie zdają i muszę podjąć prawdziwą walkę z niewygodnym przyzwyczajeniem. Nie mogę biegać w południe, w porze lunchu, bo jest po prostu za gorąco a dodatkowo na długie dystanse nie wystarcza mi czasu. W każdą sobote mam zaplanowany długi bieg, któremu do tej pory podołałam tylko raz, następne dwa podjeścia w godzinach 10.00-12.00 były wielką pomyłką. Wieczorami teoretycznie jestem zajęta, czasem chciałabym po prostu wyjść z domu albo poleniuchować.
No i ostatni argument jest taki, że półmaraton, w którym chcę wystartować i każdy inny zorganizowany bieg, w którym mogłabym wziąć udział, zaczynają się w godzinach porannych. Po prostu muszę przyzywczaić się do porannego wstawania i kropka.

Moje dobre chęci pozowliły mi do tej pory wpaść na trop kilku artykułów, które mocno polecam śpiochom. Postaram sie zastosować do tych rad i zmienić plan mojego dnia. Za jakiś czas spróbuję też podsumować własne postępy w tym temacie. 


PS:
A kto pamięta łóko-toster z bajki o Jetsonach? :) To byłoby idealne rozwiązanie dla mnie!
 

Zbiór artykułów:

Wednesday, July 11, 2012

Środa - Cross Training!

Czym jest cross training?

" Cross training to nic innego, jak zróżnicowanie treningu biegowego i wprowadzenie do niego także innych dyscyplin sportowych. Cross training nie tylko urozmaici nasz trening i powoli zwalczyć biegową nudę, ale także wzmocni mięśnie i zapobiegnie kontuzjom.
Biegowy cross training urozmaica nasze bieganie o dyscypliny takie jak: kolarstwo, pływanie, gry zespołowe, czy domowe ćwiczenia na orbitreku lub stepperze."

Prosta odpowiedź zaczęrpnięta z artykułu znalezionego na stronie http://jak-biegac.pl/biegowy-cross-training

W ramach mojego środowego treningu zaplanowałam sobie wizyty w siłowni, którą mam w pracy i korzystam z niej dosyć regularnie w czasie przerwy na obiad. Zestaw ćwiczeń, które tam wykonuję jest póki co trochę ograniczony i nie czuję się też na tyle swobodnie, by robić dokładnie wszystko to, co bym chciała, ze względu na męskie towarzystwo, z którym muszę konkurować w naszym "welness center".  Zdecydowałam sie więc cześciej ćwiczyć w domu i akurat kilka dni temu, na inspirującym portalu pinterest.com znalazłam zestaw ćwiczeń, który dał mi tak popalić, że zapałałam do prowadzacej ogromną sympatią i szacunkiem ;) Okazuje się, że jest to jedna z trenerek, która tworzy filmiki instruktażowe w ramach strony Bodyrock.tv.

Tak więc dzisiaj wracam na stronę Bodyrock.tv z nadzieją, że i ja któregoś pieknego dnia będę mogła pochwalić sie takim brzuchem jak tamtejsze gwiazdy. Dodam tylko, że akcenty niektórych osób prowadzących są rozbrajające i stanowią dodatkową atrakcję.
( Nie, żebym ja miała jakiś lepszy akcent, ale ja tego, w jaki sposób mówię tak dobrze nie słyszę ;))

To był mój pierwszy trening, wygląda niepozornie, ale naprawde daje w kość. Polecam

Monday, July 9, 2012

Pierwszy tydzień treningu

Nie jestem z siebie zachwycona. Odległości nie były duże i generalnie dobrze mi się biegało, a   pierwsze trzy biegi były wręcz idealne, trzymałam dobre tempo, super sylwetkę, czułam, że sprawia mi to przyjemność i zmęczenie było znikome. Czwarty, długi bieg na 6 mil...zawaliłam.
Na swoje usprawiedliwienie dodam, że było strasznie gorąco, sobota była chyba do tej pory najgorętszym dniem i temperatura dochodziła do 104 stopni Farenheita (40 Celsjusza). W momencie kiedy wychodziłam pobiegać było 93 stopni (33.8 C), było to o godzinie 10.28 rano.
Wiem, wiem...powinnam była wstać dużo wcześniej rano...nie mam pojęcia jak się do tego zmobilizować. Pogoda tutaj mniej więcej tak wygląda więc muszę coś zrobić ze swoimi pobudkami w sobotę, w przeciwnym razie nigdy nie dam rady zrobić całego dystansu.


Ostatecznie w sobotę przebiegłam 4 mile, kiedy zatrzymałam się przy swoim domu żeby napić się wody, którą sobie wcześniej zostawiłam w zacienionym miejscu. Nagle świat zawirował, miałam mroczki przed oczami i ..zrezygnowałam z dalszego biegania. Nie miałam okazji wrócić do niego późnym wieczorem.
Wiem, że te 6 mil nie stanowią dla mnie problemu, trzy tygodnie temu, jeszcze przed rozpoczęciem właściwego treningu przebiegłam je bez problemu. Nie mniej jednak, czuję jakby mój plan legł w gruzach i zastanawiam się czy nie potraktować nowego tygodnia tak jakby to był pierwszy tydzień mojego treningu. W końcu plan rozpisany mam na 12 tygodni, a do maratonu zostało aż 15....co robić?

W tym tygodniu testowałam też nową aplikacę Nike + running, o której wsponiałam w ostatnim poście. Podoba mi sie zdecydowanie bardziej od tej, której używałam na początku (Nike + ipod).
Największą jej zaletą jest to, że w trakcie biegu podawane jest tempo w jakim się biegnie. Można też dzielić się wynikami na portalach społecznościowych, co moim zdaniem, może stanowić pewien rodzaj mobilizacji do jakiejkolwiek aktywności dla grona szanownych znajomych ;)

Można też zsynchornizować swój profil ze stroną nikeplus.com. Oczywiście i tutaj musiałam w tym tygodniu wykazać się wyjątkowym brakiem organizacji. Najpierw stworzyłam profil na nikeplus.com, a potem, jak chciałam użyć pierwszy raz aplikacji zalogowałam się do niej poprzez konto na Facebook. Co się okazało, stworzyłam w ten sposób dwa profile i dwa wyniki z poprzedniego tygodnia odnotowane mam na jednym profilu, a jeden na drugim. Co zabawne, jeszcze kolejny wynik z poprzedniego poniedziałku zapisany mam na aplikacji Nike + ipod. Co za bałagan! Mam nadzieję, że ten tydzień będzie lepiej wyglądał.

Kilka print screen'ów z tego tygodnia:

Poniedziałek


Wtorek


Piątek, Sobota




Friday, June 29, 2012

Dwa tygodnie przerwy

Dopiero co martwiłam się o to, że mój trening zaplanowałam ze zbyt dużym wyprzedzeniem, nie wiedziałam co robić z czasem czekając na datę rozpoczynającą mój dwunastotygodniowy trening do półmaratonu, a tymczasem padłam ofiarą okropnego wirusa, który znokautował mnie i odsunął od jakichkolwiek treningów na całe dwa tygodnie. Tydzień temu próbowałam przejść się na spacer trasą, którą normalnie biegam, ale po pokonaniu zaledwie kikuset metrów byłam zlana potem i nie dowierzałam, że moge być aż tak osłabiona. Do tego wszystkiego doszły wysokie temperatury (ponad 100 st. Farenheit'a) i osobliwa dieta...przez czas choroby zapałałam miłością do gofrów i zjadłam chyba przyczepę w różnych kombinacjach...dzisiaj na śniadanie z truskawkami i bitą śmietaną :) Czuję sie więc teraz lekko ociężała, chociaż wiem, że muszę już wziąć się w garść i zacząć biegać. Jeszcze w ten weekend mam dodatkowe zlecenie pracy, zajmie mi to cały dzień, póżniej niedzielny odpoczynek...no więc wszystko wskazuje na to, że mogę odłożyć trening do poniedziałku.

Motywacja na dzisiaj:

Nowa aplikacja Nike+ running.


Stęskniłam sie za bieganiem! Nie wierzę, że dotarłam wreszcie do tego punktu, w którym czuje, że musze wyjść i biec! Żadnego zmuszania się, po prostu potrzeba biegania. Wspaniałe uczucie!



Nie da się ukryć, że jestem fanką Nike :)